Krem na mróz- który wybrać?

Zima w pełni, upragniony okres ferii, śnieg i mróz. Tym, którzy mają za oknem malowniczy biały widok na góry, bardzo zazdroszczę!  U nas tymczasem zima w mieście. Śnieg jest, ale rozjeżdżony przez samochody albo zgarnięty na  spore kupy,  gdzie wymieszany razem z piachem leży smętnie i sam się siebie wstydzi. No i ten smog. Wiecie, że w tym roku Warszawa była już na “zaszczytnym” 15 miejscu najbardziej zanieczyszczonych miast na świecie? Przed Warszawą Poznań, na 7 miejscu…
Mimo tak niesprzyjających warunków, nie da się całymi dniami siedzieć w domu. Trzeba wyjść, chociaż na chwilę.
Feriowicze natomiast mają świetne warunki do jazdy na nartach. Nic więc dziwnego, że spędzają nawet cały dzień na stoku i świetnie się bawią.

Co na to nasza skóra? Nie jest, w przeciwieństwie do nas, zachwycona. I tak jak na całe ciało zakładamy termiczne ubrania, nieprzepuszczające wody kurtki i podgrzewane buty, tak te części które są niezakryte ubraniem należy odpowiednio zabezpieczyć. Jak? Czym? Dobrym kremem.

A który jest dobry? W drogeriach i aptekach mamy ogromny wybór. Kremy: “na zimno”, “na mróz”, “dla dzieci na mróz”, “na wiatr i mróz”, “na każdą pogodę”.
Prawie każda firma ma w ofercie jakiś produkt specjalnie dedykowany na zimową pogodę. Co więcej, praktycznie każda firma ma taki krem, ale niekoniecznie go nazwała w ten marketingowy sposób. Za to te specjalne na “niepogodę” mają wielokrotnie kiepski skład i w rzeczywistości nie nadają się na trzaskający mróz.

Więc który jest dobry?
Ten tłusty i bez wody. W rzeczywistości taki produkt na mróz powinien być  maścią.  W duży uproszczeniu: maść będzie mieć tę przewagę nad kremem, że się nie wchłonie. W rezultacie pozostawi warstwę ochronną na skórze. Możecie śmiało odrzucić produkty, które w składzie na pierwszym lub drugim miejscu mają wodę (aqua)- chociaż są wyjątki.

Poniżej przykładowe kremy na mróz.

Jak widać, nie wszystkie mają specjalne nazwy. Linomag i wazelina biała/kosmetyczna sprawdzają się świetnie na zimową aurę.

Idealnie by taki krem zawierał również filtr ochronny przeciw UVA i UVB. Przeszukując Internet i dostępne produkty niestety nie znalazłam takiego ideału. Te zawierające filtr ochronny najczęściej mają w składzie wodę.  Jeśli komuś udało się znaleźć krem na mróz, czyli tłusty i bez wody, z filtrem ochronnym (SPF min. 30) to podzielcie się proszę tym skarbem w komentarzu.

Jeśli ideał nie istnieje, to co mamy zrobić planując ferie np. w słonecznych Aplach?
Ja widzę kilka rozwiązań:
1. Sprawdzamy dostępne na miejscu kremy. Być może akurat w kraju do którego się wybieramy mają takie cudo.
2. Smarujemy się najpierw kremem z filtrem UV, najlepiej o SPF chociaż 30. Gdy ten się wchłonie (po ok 15-30 min) nakładamy krem na mróz. Problematyczne może być dosmarowywanie, bo jak wiadomo ochrona UV wystarczy na 2-4 godziny. Więcej o kremach z filtrem TU.
3. Drogie rozwiązanie, ale skuteczne to pomadka ochronna z filtrem UV. Pomadki muszą mieć konsystencję stałą dlatego w swoim składzie raczej nie zawierają wody. Spełniają więc oba warunki: mają ochronę przeciwsłoneczną i są tłuste! Są niestety mało wydajne i również trudno znaleźć taką z filtrem UV o SPF większym niż 15… O pomadkach na zimę przeczytasz TU.

Komentarze