„Ależ ja się nie opalam!” słyszę od pana lat 76, którego skóra jest w kolorze hebanu a skalp pokrywają liczne strupy na zmianach typu rogowacenia słonecznego (które jak sama nazwa wskazuje powstają na skutek słońca). „A nie chodzi pan po dworze, bez koszulki i nakrycia głowy w ciągu dnia?”-pytam uprzejmie. „No chodzę. Ale to nie jest opalanie!”-skwitował pan. Otóż jest!
Bez względu na to czy wybieramy leżenie plackiem na plaży, pływanie czy jazdę na rowerze, światło słoneczne działa na nas tak samo; tylko może nie wszystkie okolice ciała są narażone w takim samym stopniu.
Z medycznego punktu widzenia określenie „opalenie” jest zawsze początkowo oparzeniem a następnie dopiero zmianą pigmentacji. Opalanie się oprócz ładnego koloru skóry niesie ze sobą nieprzyjemne konsekwencje, które odczujemy dopiero kilka lub kilkanaście lat później…
Dlaczego promieniowanie UV jest dla nas takie niebezpieczne?
- Powoduje oparzenia
- Odpowiada za starzenie się skóry (fotostarzenie)
- Hamuje odpowiedź immunologiczną
- Odpowiada za powstawanie wolnych rodników i nowotworów skóry.
- U osób predysponowanych lub przyjmujących niektóre leki powoduje reakcje nadwrażliwości.
Światło słoneczne, a właściwie promieniowanie ultrafioletowe, występuje w trzech długościach fal: A (320-400 nm), B (290-320nm) i C (200-290 nm). Dla naszej skóry znaczenie mają tylko UVA i UVB, ponieważ UVC pochłaniane jest w całości przez warstwę ozonową.
Promieniowanie UVA jest stałe, tzn. bez względu na porę roku i dnia dociera do powierzchni ziemi; przechodzi również przez szyby. Opowiada ono w znacznej części za reakcje fotostarzenia oraz reakcje nadwrażliwości. Dlatego tak ważne jest by osoby chorujące np. na toczeń rumieniowaty stosowały kremy z filtrem przez cały rok. Słynne zdjęcie 66-letniego kierowcy TIRa, którego połowa twarzy jest „dużo starsza” od drugiej, pokazuje właśnie skutek działania UVA. Natomiast UVB nie przenika przez szyby, występuje tylko w okresie wiosenno-letnim i jest najsilniejsze w godzinach 10-16:00 (dla naszej szerokości geograficznej). Niesie ono jednak ze sobą znaczące zdrowotne konsekwencje.
Kto NIE może się opalać?
Przed słońcem powinny chronić się wszystkie osoby stosujące preparaty obniżające odporność (np. osoby po przeszczepieniu narządów czy te leczone z powodu chorób autoimmunologicznych). Obniżenie odporności sprzyja występowaniu nowotworów. W przypadku skóry, ma miejsce mechanizm addycyjny (leki obniżające odporność + słońce, które również tę odporność obniża) co prowadzi do powstawania nowotworów skóry.
Osoby o bardzo jasnej skórze (niski fototyp skóry wg. Fitzpatrika) powinny unikać słońca, ponieważ w ich przypadku szansa na opaleniznę jest zerowa a ryzyko oparzenia duże. Widzieliście kiedyś kogoś takiego po próbie opalania? Jak wyglądał? Określenie „czerwony jak burak” jest adekwatne. Tak właśnie wygląda oparzenie. Dodatkowo osoby o jasnej karnacji mają większe ryzyko rozwoju nowotworów skóry, w tym czerniaka.
Jak już wspomniałam wcześniej, osoby chorujące na toczeń rumieniowaty nie powinny eksponować się na słońce. Nie tylko latem, ale przez cały rok. Ważne by oprócz stosowania kremów z filtrem zapewnili sobie odpowiednie warunki pracy np. biurko nie powinno stać bezpośrednio przy oknie, zawodowi kierowcy powinni mieć specjalne osłony na szyby. Dodatkowo słońce może pogarszać przebieg różnych innych schorzeń dermatologicznych-lista TU,
Kolejną grupą, która z pewnością powinna słońca unikać są osoby przyjmujące leki, które w połączeniu ze słońcem będą powodować reakcje skórne. Do tej grupy należy wiele leków, jednak z tych najbardziej powszechnie stosowanych należy wymienić: ketoprofen (lek przeciwbólowy), tetracykliny (antybiotyk stosowany np. w leczeniu trądziku i boreliozy), difenhydramina (lek stosowany w alergiach), izoniazyd (lek przeciwgruźliczy).
Ze słońca nie powinny korzystać także osoby po zabiegach złuszczających naskórek: po peelingach, zabiegach laserem frakcyjnym, mikrodermabrazji itp. Nie warto opalać również świeżych ran, miejsc po ukąszeniach, wysypkach, miejscowych oparzeniach. Lubią tam powstać przebarwienia.
Ostatnia grupa, która absolutnie nie powinna być poddawana działaniu słońca, są noworodki i niemowlęta. Ich skóra jest wielokrotnie cieńsza niż osoby dorosłej a mechanizmy termoregulacji jeszcze nie w pełni się rozwinęły. Bardzo łatwo tu nie tylko o oparzenie, ale również o przegrzanie z odwodnieniem, zaburzeniami elektrolitowymi, udarem cieplnym i w przypadku nie podjęcia odpowiednio wcześnie działań-także ze śmiercią. Dodatkowo badania dowiodły, że ryzyko zachorowania na czerniaka jest znacząco większe u osób, które uległy oparzeniom słonecznym w dzieciństwie. Mamy często wystawiają w wózkach same nóżki niemowlaków „by łyknęły słońca i produkowały witaminę D”. Zupełnie niepotrzebnie. Skóra na grzbietach stóp (góra stopy) jest bardzo cienka i łatwo ulega oparzeniom. A witamina D? Noworodki i niemowlęta gdy są karmione piersią musza mieć suplementowaną tę witaminę doustnie (400j.). W mleku modyfikowanym witamina D jest w odpowiednich ilościach (oczywiście jeśli karmimy zgodnie z zaleceniami producenta). Tu nadmienię, że choć w teorii kremy z filtrem mogą hamować wytwarzanie witaminy D przez skórę, badania tego nie potwierdziły.
Czy poza wymienionymi powyżej grupami, inni mogą się bezpiecznie opalać? Nie. Nie ma czegoś takiego jak bezpieczne opalanie i chyba żaden dermatolog nie powie swojemu pacjentowi by się opalał. Są jednak grupy pacjentów, na którym możemy „przymknąć oko”: pacjenci z łuszczycą często decydują się na ekspozycje na promieniowanie słoneczne, wykorzystując jego działanie immunosupresyjne. Nie jest to jednak tak bezpieczne jak sztuczne i wybiórcze światło, które zalecamy im w ramach fototerapii. Przy okazji trzeba podkreślić, że pacjenci z łuszczycą którzy są leczeni metodą PUVA (leki fotouczulające-psolareny + promieniowanie UVA) muszą unikać słońca, stosować kremy z filtrem i okulary przeciwsłoneczne.
O tym jak poprawnie chronić się przed słońcem przeczytacie w innym wpisie.